Sprawa śmierci Cory Crippen była jedną z pierwszych głośnych spraw na Wyspach Brytyjskich, w której wykorzystano wiedzę z zakresu medycyny sądowej do udowodnienia winy i skazania. To także pierwsza poważniejsza sprawa jednego z najbardziej potem znanych angielskich patologów i medyków sądowych – Bernarda Spilbury’ego.
Wszystko rozpoczęło się od zgłoszenia zaginięcia artystki Cory Crippen w dniu 30 czerwca 1910 roku. Jej znajomy zeznał, że widział ją ostatni raz w nocy 31 stycznia 1910 roku, czyli 5 miesięcy temu, podczas przyjęcia zorganizowanego przez Corę Crippen i jej męża Hawleya Crippena w ich własnym domu w północnym Londynie. Od tego czasu Cora miała wysłać jedynie kilka zdawkowych listów, w których informowała o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych. Listy te, a przede wszystkim charakter ich pisma już na pierwszy rzut oka różniący się od pisma Cory, wzbudził podejrzenia przyjaciół. Na dodatek Hawley był widywany ostatnio w towarzystwie innej kobiety.
8 lipca detektyw londyńskiej policji Dew odwiedził doktora Crippena i zaczął rozpytywać o żonę. Ten zaś przedstawił dość wiarygodną historię, że żona jego uciekła z bogatszym mężczyzną, a listy wysyłane w jej imieniu do jej przyjaciół były jego autorstwa i miały mu pomóc uniknąć łatki rogacza. Detektyw Dew postanowił jednak po kilku dniach wrócić do rozmowy z doktorem celem uzupełnienia kilku informacji niezbędnych do raportu. Doktor jednak i jego nowa partnerka zdążyli już opuścić dom i ślad po nich zaginął. To skłoniło Dew’a to rewizji domu, która szybko ujawniła szczątki ludzkie pod podłogą w piwnicy. Śledczy powzięli tym samym przekonanie, że doktor Crippen jest mordercą, a zwłoki należą do jego zaginionej żony.
Bardzo silne rozczłonkowanie i rozkład zwłok uniemożliwiało jednak ich identyfikację, a znalezione fragmenty ubrań nie mogły stanowić jednoznacznego dowodu identyfikacyjnego. Jednak udało się śledczym wyodrębnić fragment skóry ludzkiej o wymiarach 14 na 15 centymetrów, na którym można było dostrzec pewne cechy szczególne. I na tym właśnie postanowiono skoncentrować całe postępowanie dowodowe, które powierzono modemu wówczas medykowi sądowemu Bernardowi Spilsbury’emu.
Ten w toku skrupulatnych analiz tkanki udowodnił, że tkanka pochodzi z ciała kobiety, która poddała się kiedyś operacji podbrzusza, co pokrywało się z informacjami pozyskanymi w toku wywiadu medycznego dotyczącego zaginionej. Nieudolność obrony oraz sprawność w przedstawianiu efektów swojego dochodzenia przez Spilsbury’ego sprawiła, że przysięgli nie mieli wątpliwości, że ofiarą jest Cora Crippen, a sprawcą mordu jest jej mąż. Wyrok śmierci wykonano jeszcze w 1910 roku.
Na uwagę zasługuje także ciekawostka, że doktor Crippen został aresztowany dzięki komunikacji za pośrednictwem bezprzewodowego telegrafu Marconiego zainstalowanego na statku, na którym próbował uciec wraz z kochanką do Stanów Zjednoczonych.
Morderstwo Cory Crippen wciąż jeszcze znajduje się w kręgu zainteresowań naukowców. Ostatnie badania pokazują, że w świetle obecnej wiedzy, śledczy w 1910 roku mogli się pomylić. Bowiem ekspertyza DNA szczątków znalezionych w domu lekarza nie wykazała zgodności z żyjącymi krewnymi zmarłej. Owszem, może to być konsekwencją kontaminacji materiału lub tego, że Cora Crippen była przybranym dzieckiem w swojej rodzinie, ale równie dobrze może to być dowód na to, że ofiar doktora było więcej. Jedna z koncepcji zakłada, że odkryte w 1910 szczątki należały do kobiety, której Crippen wykonał nielegalny i niestety także nieudany zabieg aborcji.
Źródła:
1. Jürgen Thorwald: „Stulecie detektywów”. Znak 2009.
2. Wikipedia.
3. Murderpedia.
Autor: PR