Adolf Orłowski vel Adler nie był jedynym katem Radogoskiego więzienia. Niedługo po tym jak pierwsze transporty więźniów zaczęły napływać, od lipca 1940 roku komendantem obozu w Radogoszczu stał się porucznik policji Walter Pelzhausen pochodzący z Frankfurtu – jeden z głównych oprawców więzienia. Wcześniej więzieniem dowodził oficer SS Zygfryd Ehlers przybyły z Hanoveru. Obóz, który mieścił się na terenie fabryki Samuela Abbego przy zbiegu ulic Zgierskiej i Sowińskiego, został utworzony w celu pomieszczenia ogromnej liczby ludzi aresztowanych w ramach akcji represyjnej łódzkiego gestapo.
Polacy w Łodzi i z okolic o ogromie nadchodzącej gehenny nie mieli oczywiście pojęcia. Zostali oni przywitani przez wkraczającą do miasta armię niemiecką następującymi słowami:
“…Na rozkaz Wodza Naczelnego i Dowódcy Sił Zbrojnych wmaszerowały wojska niemieckie do kraju waszego… Niemiecka zbrojna moc nie uważa obywateli za wrogów. Wszelkie prawa międzynarodowe będą przestrzegane… Porzucenie pracy jest wzbronione. Opór bierny i sabotaż wszelkiego rodzaju uważane będą za wrogą działalność wobec armii niemieckiej. Wystąpienia tego rodzaju będą zwalczane wszelkimi środkami. Niechaj każdy przestrzega danych rozkazów, które służą dla dobra jednostki i ogółu…”
Rozpoczęcie masowych aresztowań od pierwszej dekady października nie pozostawiły żadnych złudzeń na normalne życie. Gestapo przeprowadzało je na podstawie list sporządzonych wcześniej przy usilnej pomocy volksdeutschów sprowadzonych z III Rzeszy (m.in. Adolf Orłowski vel Adler), współpracując na bieżąco z kierowniczym aktywem NSDAP, którego namiestnikiem był Artur Greiser. Łódzkie więzienia rychło się zapełniły. Wśród aresztowanych, obok Polaków i Żydów, znaleźli się także Niemcy, usposobieni wrogo wobec hitleryzmu. Później nie zabrakło ich również na listach osób straconych w masowych egzekucjach. Załoga więzienia składała się maksymalnie z 83 SS-manów i funkcjonariuszy policji. Wraz z komendantem Pelzhausenem to właśnie oni odpowiedzialni są za sukcesywne przekształcanie więzienia Radogoszcz w coraz to okrutniejszą katownię.
Nie udało się ustalić dokładnej liczby osób (szacuje się, że było to blisko 50 tysięcy), które przeszły przez ten obóz. Wiadomo jednak, że dzienny stan więźniów oscylował wokół 1000 osób. Liczbę osób zamordowanych określa się na 20 tysięcy.
Walter Pelzhausen urodził się 21 października 1891 roku w Arnstadt w Turyngii. Był zbrodniarzem wojennym i winnym gehenny oraz masakry na Radogoszczu. W październiku 1939 r. był oddelegowany do Łodzi po 20 latach pracy w niemieckiej policji we Frankfurcie nad Menem. Najpierw na dwa tygodnie objął stanowisko kierownika łódzkiego komisariatu policji przy obecnej ul. F.D. Roosevelta, a po czternastu dniach został mianowany komendantem więzienia policyjnego przy obecnej ul. M. Kopernika 36 (nieistniejący budynek), którą to funkcję sprawował do Bożego Narodzenia 1939. Następnie został zastępcą kierownika komisariatu policji przy obecnej ul. S. Żeromskiego 88, skąd skierowano go jako oficera szkoleniowego i wykładowcę do szkoły policyjnej w Łodzi, przy obecnej ul. dr S. Kopcińskiego 58, którą to funkcję sprawował do nominacji (30 czerwca 1940 r.) na komendanta Rozszerzonego Policyjnego Więzienia w Radogoszczu (wcześniej obóz przejściowy). W „nowym” obozie-więzieniu, jeszcze bardziej izolowanym od miasta, Pelzhausen stworzył warunki życia więźniom, które obliczone były na szybką likwidację, unicestwienie i były podobne jak w obozach koncentracyjnych. Maltretowanie rozpoczęło się od chwili przeniesienia więźniów z dawnych pomieszczeń fabryki Glazera. Każdy nowy transport narażony był na prowizoryczną łaźnię, głodowe wyżywienie, brak bielizny i koców, nieustanne apele (czasem kilkugodzinne w postawie „na baczność”), bicie oraz stosowanie tzw. „maneżu”. „Maneż” był to ogrodzony drutem kolczastym teren pośrodku dziedzińca więziennego zbudowany ok. 1943 r. na kształt dużej klatki, w której to zmuszano więźniów biegać dwójkami w koło pod knutami (często takim biciem więźniom wybijano oczy, a w niektórych przypadkach trwale okaleczano) 4 razy dziennie po 45 minut. Kto padał ze zmęczenia, tego natychmiast dobijano. Pelzhausen był wielkim zwolennikiem i inspiratorem tego rodzaju zbiorowych tortur. Dla niektórych więźniów stosowano szczególne męczarnie. Należała do nich „beczka” i „warsztat” (o tym napiszę w następnym artykule).
Masowe żniwo śmierci zbierały epidemie: dyzenterii, czerwonki, duru plamistego. Swoje robił brak lekarstw oraz „eksperymenty medyczne” Brunona Matthausa – dowódcy więziennego „szpitala”. Całą obsługę więzienia cechowała bezwzględność w nieludzkim traktowaniu więźniów i wymyślaniu nowych sposobów ich maltretowania. Szczególnym okrucieństwem popisywali się komendant Pelzhausen, Józef Heinrich zwany „krwawym Józiem” oraz Zachert Reinhold. Wysyli oni również transporty więźniów na egzekucje, które były wykonywane głównie lasach lućmierskich, chełmskich oraz zgierskich.
Długą listę zbrodni popełnianych na Radogoszczu kończy najstraszniejsza z nich. W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r., po północy hitlerowcy wtargnęli do cel na parterze i rozpoczęli rzeź przy użyciu bagnetów, strzałów z pistoletów, a następnie z karabinów maszynowych. Następnie hitlerowcy przeszli na I i II piętro, aby także tam jak najszybciej dokonać egzekucji. Na III piętrze pozostała grupa więźniów ocalałych z masakry, która widząc zbliżających się oprawców rzuciła się na nich z cegłami w ręku i kawałkami desek. Zaskoczeni hitlerowcy uciekli na dziedziniec, a następnie po któtkiej naradzie wczesnym rankiem (ok. 7:00) 18 stycznia podpalili budynek więzienia. Na próbujących opuścić budynek czekały kule oprawców (Pelzhausena, Orłowskiego, Heinricha oraz wielu innych). Niektórzy starali się wydostać na dach budynku, a także przeskoczyć na sąsiednie dachy. Kilku schroniło się w rezerwuarze z wodą. Uratowało się tylko około 30 więźniów.
Gdy po wyzwoleniu przez Armię Czerwoną otworzyły się więzienne wrota, oczom przybyłych ukazał się straszliwy widok. Przed spalonym gmachem leżały stosy trupów. Szczątki pomordowanych zostały złożone na cmentarzu św. Rocha i otoczone szczególną opieką.
Główny kat Radogoszcza, Walter Pelzhausen, zdołał chwilowo ujść sprawiedliwości. Podczas panicznej ucieczki z Łodzi większość oprawców zginęła od kul oraz bomb. Potwór z radogoskiego więzienia uniknął śmierci i szybko zaczął pełnić nowe funkcje w szkole policyjnej pod Dreznem. Później został on ewakuowany do Frankfurtu, a następnie został schwytany i aresztowany przez żandarmerię amerykańską najprawdopodobniej w swoim mieszkaniu przy Rotlindstrasse 81.
W dniu 28 kwietnia 1947 r. został przywieziony z Lubeki transportem morskim na pokładzie statku „Isar” do Szczecina, wraz z 44 innymi niemieckimi przestępcami wojennymi, m.in. z Hansem Aumeierem, zastępcą komendanta obozu koncentracyjnego Auschwitz. Do Łodzi Pelzhausen został dostarczony 4 maja 1947 r. i osadzony w więzieniu wojskowym przy ul. J. Kraszewskiego w celi razem ze swoim byłym kelnerem – Edwardem Mastalarskim, który rozpoznał zbrodniarza. Następnie zostało wszczęte przeciwko niemu śledztwo przez angielską Komisję Denazyfikacyjną, przy współudziale polskiej Komisji do Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce. Śledztwo przeciwko Walterowi Pelzhausenowi trwało kilka miesięcy i było prowadzone przez prokuratorów: Marię Nowicką i Jerzego Lewińskiego. Przez ten czas przesłuchano ok. 100 naocznych świadków (byłych więźniów i mieszkańców okolicznych miejscowości), którzy zeznawali na niekorzyść kata udowadniając jego bezprzykładne bestialstwo. Na korzyść Pelzhausena zeznawał jedynie, w czwartym dniu procesu, generał SS Walter Kueck, przedstawiając nieprawdziwe fakty. Sam oskarżony bronił się słowami: „Za mną stało SS i sąd policyjny. Niewykonanie poleceń groziło mi śmiercią lub więzieniem”.
8 września 1947 r. były komendant więzienia w Radogoszczu Walter Pelzhausen stanął przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Proces trwał pięć dni. Punktualnie o godz. 18-ej (12 września 1947 r.), został ogłoszony wyrok. Walter Pelzhausen uznany został winnym dokonania zarzuconych mu aktem oskarżenia zbrodni i skazany 4-krotnie na karę śmierci, utratę praw publicznych i honorowych na zawsze oraz na konfiskatę mienia na rzecz Skarbu Państwa.
Od wyroku tego przysługiwało stronom prawo wniesienia skargi kasacyjnej w ciągu 7-miu dni do Sądu Najwyższego. (Przed ogłoszeniem wyroku został Pelzhausenowi wręczony list od jego żony). 16 września 1947 roku „Ekspres Ilustrowany” informował, że Społeczny Komitet Opieki nad Więzieniem w Radogoszczu w Łodzi (utworzony i kierowany przez Henryka Rudnickiego) zwrócił się do Sądu Okręgowego w Łodzi z wnioskiem, aby wyrok na Pelzhausenie został publicznie wykonany na terenie byłego więzienia w Radogoszczu. Wniosek został odrzucony.
Wyrok na Pelzhausena uprawomocnił się 21 II 1948, po rozprawie kasacyjnej przed Sądem Najwyższym w dn. 12 IX 1947 r. Egzekucję przez powieszenie wykonano 1 marca 1948 r. o godz. 5:45, w ówczesnym więzieniu przy ul. S. Sterlinga 16 w Łodzi. Wraz z nim powieszono dwóch innych zbrodniarzy wojennych – Stanisława Kaczyska, blockleitera z obozów śmierci w Halbau i Belsen (Bergen-Beisen oraz Gross Rossen); a także Michał Głoba, Białorusina, funkcjonariusz SD (Sicherheistdienst).
Po dziś dzień stoją wypalone, okopcone dymem resztki murów dawnej fabryki Samuela Abbego. Straszliwe miejsce zagłady wielu tysięcy Polaków. Radogoszcz…
Źródła:
Autor: Bartłomiej Rotowski